sobota, 2 czerwca 2012

Take a deep breath ... (1)

Każdemu z was, życzę z całego serca takich dni, w których można się oderwać od rzeczywistości ...
Albo przynajmniej można powiedzieć, że się o niej będzie myślało później ...
Takich dni, kiedy można odepchnąć od siebie jak najdalej to co takie codzienne, czasem koniecznie.
To co nie zawsze takie smaczne, dobre i kolorowe.

Nas rzeczywistość dopadła po 50 km od domu, w godzinie szczytu w Katowicach w dniu, kiedy rozpoczęliśmy urlopy.
Zablokowany pas ruchu i litujące się miny mijających nas kierowców .....
Dzięki Bogu, prócz naszej psychiki i nerwów żadne inne straty nie zostały poniesione.
Z pomocą przyszli rodzice Dominika, i to tylko dzięki nim plany mogły pozostać nie zmienione. Dziękujemy jeszcze raz!

Ponad 600km przez  budzącą się Polskę nie było ani męczące ani nieprzyjemne. (Punkt 38 z Listy Życzeń spełniony!) Ta soczysta zieleń drzew i to słońce nieśmiało wyłaniające się na horyzoncie.... Ah.
PS. Jeśli chodzi o jakość drogi i dziury - wcale nie jest tak źle, jak myślałam ! Jupi ! 


Zgodzicie się ze mną, że na wakacjach robi się rzeczy, których się nie robi codziennie ? Czyli rzeczy drogie, niezdrowe i ogólnie mówiąc rozpustne :P

Zaczniemy więc jedzeniem : 

 GOFRy! Gofry, gofry!!!! MNIAM. 
Wybaczcie, ale znikały tak szybko, że... nie mają zdjęcia. Tak samo jak lody.
Ps. Jako że człowiek zawsze dowiaduje się o sobie czegoś nowego i odkrywa to i tamto ....
Odkryłam, że nie jestem w stanie zjeść całego gofra z bitą śmietaną i polewą. Jest dla mnie .... za słodki...
No i druga rzecz - NIE SMAKUJE MI MROŻONA KAWA! (Szkoda, że odkryłam to po skosztowaniu kawy, którą kelner postawił przede mną.... ale za to smakowała Dominikowi, więc chociaż tyle).
 
 RYBA! (tłusta, z małą ilością przypraw - chyba że policzymy ogromnie zasolone brzegi ale tu by zdecydowanie chodziło o ilość jednej przyprawy a nie różnorodność... Oczywiście plus tłuste frytki, takie z oleju, takie .... Ło matko ! Albo byłam głodna albo naprawdę takie rzeczy od czasu do czasu są pyszne!



 Ale jeśli chodzi o jedzenie, (bardziej picie) na łopatki rozłożyła mnie CZEKOLADA NA GORĄCO z czekoladziarni w Kołobrzegu! Jeśli będziecie w okolicy KONIECZNIE, KONIECZNIE, KONIECZNIE musicie skosztować tego cudu ! Nie wybaczę wam, jeśli pominiecie miejsce gdzie wasze podniebienie dozna takiej rozkoszy.... MNIAM ! Zresztą, samo miejsce jest bardzo przyjemnie urokliwe. No i do tego ta czekolada! Ah ! Biała z bitą śmietaną ! Biała z bitą śmietaną .... Chyba nie zasnę...
Ps. Oczywiście  w głównej mierze śniadania, obiady i kolacje sponsorował wujek Toster (którego wnętrze przesycone było paskudnie drogim nadmorskim serem (przebicie w cenach mają tam jednak diabelnie brzydkie) i ciocia Nutella :)
Koniec o jedzeniu, bo pewno głodniejecie, co? A Kołobrzeg i ta pyszna czekolada tak daleko ....

Lato, Lato, Lato ....
Tak, Dominik rzeczywiście pływał .... Brrrrrr
Za to ja łapałam słońce.... Nie wchodząc w tę lodowatą wodę.

 Rozkoszne maleńkie stópki jakiejś ptaszynki ...







Tak, musiałam sobie takie na pulpit zrobić ;)

Ps. Jeśli zazdrościcie - to najbardziej ludzki odruch w takim momencie ! Dziękuję .... Ale - urlop jest pewno jeszcze przed wami, więc ....
Z serca życzymy i wam dobrych wspomnień, odpoczynku, spokoju,. relaksu i szeroko pojętej rozpusty !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz