Mogła się tylko uśmiechać.
Tylko tyle mógł się o niej wtedy dowiedzieć.
A ona tylko tyle mogła mu o sobie powiedzieć.
Ile można odczytać z uśmiechu ?
Może wszystko?
Ale ile można odczytać z uśmiechniętej komputerowej buzi ?
Mniej niż wszystko.
Trzeba zaufać sercu.
Tak odnajduje się swojego puzzla.
Albo, w ich przypadku raczej "swoją SYMPATIĘ".
Mieliśmy nieskończoną ilość podejść do tej sesji.
Za każdym razem plany krzyżowała burza.
Tak, boje się burzy. Strasznie. Jak jest burza, nie robi się zdjęć! Nie chodzi się po dworze. Siedzi się i patrzy. Koniec.
Przy pierwszym spotkaniu, po 10 minutach schowałam aparat.
Ale przez te 10 minut wszystkie moje myśli próbowały znaleźć odpowiedź, co robić, kiedy spotyka nas burza a nie bardzo jest się gdzie schować. (
Tak niech myśli moja mama. Prawda jest taka, że szukałam odpowiedzi co trzeba robić, żeby w człowieka nie uderzył piorun, albo co zrobić jeśli ... tak, wtedy już chyba nic... )
Więc piękne słońce które zapowiadane było cały dzień, popołudniem nagle postanowiło odpocząć i pozwoliło tym ciemnym, prawie granatowym chmurom się zakryć. Niebo rozdzierały błyskawice, a ja kategorycznie poprosiłam wszystkich o przeniesienie się w inne miejsce, gdzie
(jak taka mama-kwoka) wpakowałam wszystkich do samochodu
(tak, tak - bezpieczne opony) i próbowaliśmy przeczekać pioruny, grzmoty i ulewę.
Burza przeszła - wraz z pojawieniem się nocy. Z 10 minut pozostało tylko kilka zmotoryzowanych zdjęć.
Pomyślałam, że Monika i Rafał załamią się moim tchórzostwem i drugiego spotkania już nie będzie.
Moniko, Rafale - za zaufanie serdecznie dziękujemy ! Nie możemy się doczekać soboty !